hitsalonik.pl
Dwa nowe kalendarze na nadchodzący rok 2018
Beata Pawlikowska i Ewa Chodakowska
Obie zdolne i przekonywujące, który kalendarz wybrać? dla każdego coś innego zapewne, dziś spojrze moim krytycznym okiem na obydwa i wybiorę ten, który skradnie moje serce.
Be Sexy
365 dni z Ewą Chodakowską! Czyż nie brzmi to zachęcająco? Ale oczywiście. Bycie fit kusi każdego z nas, nie każdy jednak potrafi dążyć uporczywie do celu, gubić zbędne i przytłaczające nas kilogramy. Ewa zachęca, kusi, proponuje i podpowiada, jak zacząć dbać o siebie, jak zacząć zmianę na lepsze i na zdrowsze. "Nie szukaj problemów, Szukaj rozwiązań!" krzyczy. "Bądź z siebie dumna" i "Bądź dla siebie dobra" motywuje. I tak kartka po kartce jest z nami przez cały rok.
Ewa w swoim kalendarzu przygotowała serię zdrowych i pysznych przepisów na dania, które pomogą zbliżyć Ci się do zdrowego odżywiania. Przepisy konkretne, krótkie i dosyć proste, warzywne i sezonowe. Znalazła tez kilka propozycji na dania z grilla, których ni musimy sobie odmawiać będąc fit. Oprócz tego podaje nam propozycje miejsc, gdzie warto spędzić weekend i przy okazji poćwiczyć, pobiegać, pospacerować. Podaje bardzo szczegółowe instrukcje, opisuje gdzie start, gdzie meta. Wyznacza trasy trudne, średnie i łatwe. Podaje jaki mamy zaplanowany dystans do pokonania i ile przy tym zgubimy kcal.
Jest tez mapka, z zaznaczonymi punkcikami, każdy powinien przypasować jakieś miejsce blisko swojego miejsca zamieszkania, jeśli wyjazd nie wchodzi w grę. Ponadto kusi nas swoimi zdjęciami i przypomina, że warto mysleć o sobie i dążyć do wyznaczonych celów. Całą sobą nas motywuje do całorocznej i efektywnej pracy nad sobą. Czego chcieć więcej?
Wygląd
Kalendarz jest średnich rozmiarów, co daje u mnie ogromnego plusa, łatwo będzie go nosić w torebce. Ma jasnoróżowy i zachęcający kolor, okładka jest elegancka i spokojna, w twardej oprawie. Mamy mnóstwo miejsca na notatki własne, co akurat mi zawsze nie było tak potrzebne, ale daje to przejrzystość i klarowność książce. Każdy miesiąc oznaczony innym kolorem, Środek tak samo przyjemny i sympatyczny jak i okładka.
I love You
Kalendarz do nauki angielskiego 2018
Beata Pawlikowska zachęca swą prostotą i skromnością, znowu bez makijażu. Jak zwykle nikogo nie udaje, jest jaka jest i do tego samego zachęca właściciela kalendarza, któremu poświęciła jako tematykę naukę języka obcego. Krótkie wyrażenia i przysłowia tłumaczone z języka polskiego na angielski, ale by tego nie było mało, nie są to zwykłe zdania. Przejawiają one Beaty misję, zachęcają i ulepszają świat. Autorka jak zawsze potrafi sprytnie wpasować motywację do każdego zdania. "Dzisiaj jest wspaniały nowy dzień" zapewnia, "Prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie" przypomina, "Za zakrętem zawsze jest prosta droga" uspokaja. W jej słowach zawsze znajdziemy pocieszenie i ciepło, płynące z głębi jej serca. A wszystko razem wydaje się takie naturalne... Angielski na każdym kroku, prócz cotygodniowych wyrażeń, wyjaśnia nam ciekawostki językowe i zadaje pracę domową, do wykonania w wolnej chwili. Ćwiczenia nie idą na marne, utrwalają nam to, co próbujemy sobie przyswoić. Dodatkowo mamy proste, fonetyczną wymowę wszystkich angielskich słów, co mnie bardzo cieszy, uważam to za dużego plusa, gdyż to właśnie wymowa najbardziej się w życiu przydaje. Angielski ale nie od podszewki, tylko jako uzupełnienie.
Wygląd
Kalendarz jest większy niż wyżej omawiany. Tutaj mały minus, ale da się przeżyć. Jest również w twardej okładce, za to o wiele bardziej kolorowej. Przypomina mi książkę podróżniczą, gdzie w środku czekają mapy, wolałabym wersję elegancką. Ma za to fajną prążkowaną strukturę. W środku kolory schodzą na boczny plan, robi się nieco smutniej. Miejsca na notatki jest mniej każdego dnia, co mi idealnie podpasowało, nie jestem osobą, która ma milion spraw do załatwienia w ciągu jednego dnia. Za to Beata dała nam pod koniec kalendarza aż 70 stron na notatki i ćwiczenia angielskiego, czyli naszego celu, kolejny plusik. Natomiast na sam koniec umieszczono najważniejsze zwroty i słownictwo, które mogą nam się w życiu przydać, jest to też przy okazji rozwiązanie naszych wcześniej wspomnianych prac domowych.
Czas na podsumowanie. Wygląda to tak (ku mojemu własnemu zdziwieniu):
Początkowo, siadając do pisania recenzji owych kalendarzy, wybrałam ten od Beaty Pawlikowskiej, gdyż nauka angielskiego jest mi bliższa niż gubienie kilogramów, i to naukę języka obcego chciałabym postawić sobie za cel na nowy rok. Gdy jednak skończyłam moje wywody na temat tych dwóch rocznych przyjacieli, okazało się, że wolę kalendarz od Ewy Chodakowskiej, gdyż jest on bardziej zachęcający i dużo bardziej kobiecy. Wychodzi na to, że każdy ma w sobie to coś. Jednak decydując się na jeden, wybieram kalendarz Beaty Pawlikowskiej, mimo iż jest mniej kobiecy i większy, jest o wiele bardziej dla mnie przydatny. Fajnie gdy łączy się przyjemne z pożytecznym, dlatego warto zastanowić się przed wyborem kalendarza, który ma być przy TOBIE cały okrągły rok.
P.S. Aż cud, że z torebki nie wypadły żadne dziecięce gadźety...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz