I czerwone szpilki

I czerwone szpilki

piątek, 26 października 2018

Wszystkiemu winni są faceci - Danuta Noszczyńska

www.proszynski.pl
Wydawnictwo Prószyński i S-ka na Fb

Autor: Danuta Noszczyńska
Strony: 340
Oprawa: Miękka
Cena okładkowa: 38zł
Rok wydania: 2018





"Nie miałam potrzeby zastanawiania się nad przyszłością, moja bezpieczna codzienność nie stawiała przede mną takich zadań. Żyliśmy sobie spokojnie, córka nigdy nie sprawiała żadnych kłopotów, a opiekuńczy, zawsze pogodny i ugodowy mąż był filarem tego spokoju" Co się więc stało, że wszystko wywróciło się do góry nogami? Ludzie mówią, że jak coś działa to znaczy, że jest dobre. Po co ulepszać rzeczy, które nie zawodzą? Jak widać po kształcie powieści, wprowadzenie poprawek do życia tej rodziny nie przyniosło nic dobrego, a wyrządziło wiele krzywd, o których nawet im się wcześniej nie śniły. Od tak, życie tych osób zmienia się, dlaczego nie jest jak dawniej? O to sięgnijmy głębiej w fabułę.

Belferka z nienaganną wymową i strojem, opiekuńczy i kochający mąż, nastoletnia córka, dom pełen ciepła. Nagle wszystko się rozsypuje na milion kawałeczków, które trudno jest tej rodzinie poskładać. Alkoholizm, zdrada, zazdrość, brak rozmów, krzyki, nieodpowiednie towarzystwo, anoreksja i otyłość. To wszystko mieści się w fabule powieści. Można rzec, ot taka zwykła obyczajówka. Ciekawa, nie powiem bo faktycznie wciągnęła mnie. Jednak stereotypowa. Autorka, mimo swego ogromnego doświadczenia, ponieważ napisała już wiele książek, nie powaliła mnie na kolana. Stworzyła książkę trochę przewidywalną i w pewnym momencie za "szybką". Ponieważ jak się wszystko zepsuło, tak się wszystko naprawiło. Trochę nierealna. Ponadto jest merytoryczny błąd w książce, rzeczowy i rzucający się w oczy. Autorka przeplata akcje w czasie, aż pewna scena wyprzedza drugą, a powinno być na odwrót. Pisałam już wcześniej o tym na sm Facebook. Ale nie rozdrabniając się, nie da się ukryć, tytuł przyciąga jak magnes. Cóż, Polacy lubią stereotypy.
Czy i w tej książce wszystkiemu winni są faceci? Można by rzec, że tak, że teza się potwierdza. Dla mnie jednak nie mężczyzna popełnił tutaj błąd, a kobieta. A więc mamy akcje zwrotną. Do przeczytania przez wszystkie zapatrzone w siebie i dom kobiety, zapominające o szczęści najbliższych. Nie raz powtarzam na swoim blogu, iż nie posprzątanie domu jest najważniejsze, ale czas spędzony z najbliższymi. Po więcej zapraszam do książki :) 

piątek, 12 października 2018

Dziewczyna z gór - Małgorzata Warda

www.proszynski.pl
Wydawnictwo Prószyński i S-ka na Fb 

Autor: Małgorzata Warda
Strony: 440
Oprawa: Miękka za skrzydełkami 
Cena okładkowa: 39,90 zł
Rok wydania: 2018



Rocznie w Polsce znika bez śladu 20 tysięcy osób. Wśród nich była też Nadia... Jedenastoletnia dziewczynka zostaje porwana przez młodego mężczyznę. Wywieziona w góry na pustkowie, gdzie żadna z dróg nie prowadzi do cywilizacji. Nie próbowała uciec, nie miała dokąd, a nocami krążyły wygłodniałe watahy wilków. Przez długie lata dziecko jakim była, musi stawić czoła nowemu okrutnemu życiu. Musi nauczyć się żyć ze swym porywaczem, dorosnąć oraz przeżyć. Po latach porwanie Nadii pozostaje nierozwiązaną zagadką w policyjnych kartotekach. Tymczasem... młoda kobieta prosi przypadkowego kierowcę o pomoc. I tutaj staje przed nami pytanie, które w blurbie powieści jest dwukrotnie zaznaczone - dlaczego? Dlaczego dopiero teraz ta dorosła kobieta chce uciec? Sprawa Nadii zyskała nowe oblicze, czy rozwiążemy zagadkę do końca? Zapewne tak, choć autor nie jest łaskawy by nam to ułatwić czy też przyspieszyć. Snucie domysłów to gra, w jaką się z nami bawi. 

To jest ta książka. A właściwie jedna z tych, których obawiam się recenzować. To obawa przed brakiem tchu. Boje się, że nie przekażę Wam za pomocą słów, odpowiednich słów jak wielka jest to powieść.  Jak wiele przemyśleń wnosi w życie czytelnika, jakie wzbudza emocje, jaka jest ważna i wartościowa. A wartościowa jest i to bardzo. Są książki wciągające i WCIĄGAJĄCE. "Dziewczyna z gór" jest 100% WCIĄGAJĄCA, jak capnie czytelnika to nie puści, aż do nabrania oddechu na ostatniej stronie. Moja rada - zacznij czytać jak masz czas, bo nie odłożysz jej na półkę, nie przestaniesz myśleć i drążyć. Pytanie "dlaczego" i "kim jest porywacz" nabiera ostry wydźwięk wśród wersów, a ostrość zdarzeń przypomina mi również świetnie napisaną powieść "Obsesja". Obie te książki pozostaną na długie lata w mej pamięci. Takich książek się nie zapomina, takie warto czytać. Czytajmy! 



poniedziałek, 1 października 2018

INGLOT pomadka w płynie NOWOŚĆ


Pomadka w płynie HD Matte nr 21
5,5 ml
Cena detaliczna: 47 zł




Dziś w testach u mnie pomadka w płynie matowa z firmy Inglot numer 21. Jak idzie na pierwszy rzut oka zauważyć, kolor realistyczne różni się od tego, który możemy zobaczyć na stronie firmowej, ustawienia monitora swoją drogą, a realia swoją. Dlatego przed zakupem internetowym namawiam, by sprawdzić i wybrać sobie swój odpowiedni kolorek w sklepie stacjonarnym. Dodatkowo każde usta są inaczej napigmentowane i każda pomadka na każdych ustach będzie wyglądać inaczej.
Ja przedstawiam Wam dziś kolorek brzoskwiniowy nr 21, sprawdzający się na co dzień, najlepiej dla brunetek, ponieważ blondynce zleje się prawdopodobnie z cerą i po prostu zniknie. Blondynki powinny iść w kierunku różu, ale to też kwestia osobista.

Mi kolor brzoskwini bardzo przypadł do gustu, na co dzień jak i odświętnie, gdyż nie lubię czerwieni na ustach, choć ostatnio mnie kusi by spróbować.

Innowacyjna, mega trwała pomadka w płynie - moja opinie w skrócie.



A dokładniej?
Oto pomadka w stylowym, ale dość skromnym opakowaniu, przezroczystym co ułatwia nam sprawdzenie ile nam jej jeszcze w opakowaniu zostało, niestety szybko się kończy. Końcóweczka do nakładania płynu miękka i delikatna, co ułatwia precyzję. Fajnie jest również współpracować z konturówką.
Przed nałożeniem pilingujemy usta, by nie zostały na nich suche skórki, następnie nawilżamy, by pomadka fajnie się rozprowadziła. Ja używam pomadki truskawkowej CARMEX który niesie za sobą nutkę miętowej świeżości i chłodu, w sam raz na ostatnie upały. Następnie z konturówką lub bez, co kto woli, nakładamy precyzyjnie pomadkę, a że to pomadka w płynie, staramy się nie nakładać kilku warstw, ponieważ gdy zaschnie, może nam się zrobić z tego skorupa, która popęka. Jedna warstwa w zupełności wystarczy na 8 godzin, gdy nie jemy tłustych potraw i nie całujemy się za dużo :)
Natomiast spokojnie utrzymuje się na ustach do 4 godzin podczas jedzenia i picia. Gdy wpadniecie na pomysł by tą pomadką uzupełnić po kilku godzina luki przestrzegam, by wypełnić tylko zmyte miejsca, a nie oblatywać całych ust, ponieważ może nam się zrobić niezły bałagan, najlepiej oczywiście zmyć pozostałości pierwszej warstwy i umalować usta od nowa.  

Pomadka ta sprawdza się do eleganckich stylizacji jak i tych codziennych, to zapewne zasługa brzoskwiniowego kolorku, który jest stonowany i nie rzuca się bardzo w oczy. Usta wyglądają na pomalowane, ale naturalnie, choć podkreślam, że to również zależy od pigmentacji naszych ust. Może paletka kolorów nie zachwyca najmocniej, każdy jednak powinien znaleźć coś odpowiedniego dla siebie z dostępnych kolorów, a może firma niedługo powiększy ofertę o kolejne odcienie? 

Mi pomadka bardzo się podoba, trwała i lekka. Polecam, naprawdę fajna rzecz :) Z pewnością warta swojej ceny.

Konturówka Hypoallergenic nr 1.