I czerwone szpilki

I czerwone szpilki

środa, 3 maja 2017

Prosty gest - recenzja książki


Angeles Donate - z wykształcenia i powołania dziennikarka, opublikowała już kilka książek, miłośniczka papierowych zapisków. Do tradycyjnych listów darzy szczególny sentyment i szacunek. Co tym razem przygotowała dla swych czytelników?

Autor: Angeles Donate
Przedłożył: Andrzej Flisek
Strony: 440
Oprawa: Miękka 
Format: 12,5 x 19,5
Rok wydania: 2017
Cena okładkowa: 38 zł



Porvenir - małe miasteczko, gdzie liczba mieszkańców tak spadła, że zarządzono zamknięcie jedynej poczty, co za tym idzie jedyna listonoszka - Sara, lubiana przez wszystkich samotna matka trójki dzieci, ma zostać oddelegowana do innego miasta. Urodzona i wychowana w jednej mieścinie kobieta nie wyobraża sobie przeprowadzki do innego świata, z dala od znajomych, czy też wiernej przyjaciółki i towarzyszki długich wieczorów Rosy. Dwie samotne kobiety, choć ze znaczącą różnicą wieku zrobiłyby dla siebie wszystko, ale to Rosa nosi w sercu list, który jej ciąży od sześćdziesięciu już lat. I to Rosa ma plan jak zaradzić problemom miasteczka. Czy zmiany w Porvenir niosą ze sobą jakieś dodatkowe oblicze? A może nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło? Może za tym nieznanym kryje się i czeka na Sarę miłość?   

Tradycyjna korespondencja została wyparta przez maile i SMS-y. Nic w tym dziwnego pomyślicie, przecież sama najczęściej czekam co najmniej na kuriera, niżeli na listonosza. Korespondencja mailowa także wzięła u mnie górę, tak samo jak rozmowy telefoniczne. Czy w ogóle jeszcze ktoś pisze dzisiaj tradycyjne listy? Jedynie co się przejawia w zasięgu mojego wzroku to pocztówki z podróży czy też kartki z życzeniami. Ale listy? No właśnie, niestety, nie piszemy listów. Gdyby nie listy z reklamami banków oraz rozwinięta turystyka w mojej miejscowości, też pewnie by powoli myślano o zamknięciu miejscowej poczty.  

Co takiego zrobiła przyjaciółka Sary - Rosa, że w małym miasteczku, gdzie praktycznie wszyscy się znają, zaczęto wymieniać się korespondencją? Co to za tajemnica, która wywołała lawinę słów na papierze do nieznajomych lub znajomych adresatów, ale przede wszystkim od tajemniczych nadawców? 

Ważna sprawa, która jednoczy mieszkańców miasteczka i zmienia ich życie. Wyobraźcie sobie, że zostaliście wciągnięci z "łańcuszek", który polega na napisaniu do kogoś listu, bez podawania nadawcy. Ot tak, możecie zapisać swoje myśli, doświadczenia, żale czy też dobre słowo i sprawić, by przeczytała je osoba, którą Wy sami wybierzecie, a wszystko to w słusznej sprawie. Zjednoczenie całego miasteczka w obronie Sary oraz poczty. Kogo byście wybrali i co byście napisali, a może macie ochotę w tej chwili to zrobić? Dlaczego nie? Wielka sprawa, mały i prosty gest. Wykonalny...?

Książka, wielkie przesłanie poprzez maleńki gest obcych sobie ludzi. Dość przyjemna, aczkolwiek długo ją czytałam, nie wciągnęła mnie na tyle, na ile bym oczekiwała od lektury na wolny wieczór. Trochę melancholijna i zbyt spokojna. Dodałam bym jej troszkę pikanterii, ale to moje odczucie, zapewne wielu osobom książka przypadnie w 100% do gustu. Listy, które piszą mieszkańcy zawierają mnóstwo cytatów, miło je czasem przyswoić, ale co za dużo to nie zdrowo. Czytając wyobrażałam sobie, że autorka musiała przerwać inwencję twórczą, by przepisać słowo w słowo te wszystkie cytaty, których użyła. Książka jednak w pewnych momentach chwyta ze serce i nie chce puścić. Myślę, że autorka miała fajny i ciekawy pomysł na powieść, z taką historią się jeszcze nie spotkałam, w pełni indywidualna i niepowtarzalna, co niejednej powieści można by to zarzucić. Ckliwa, spokojna, poukładana i lekko przewidywalna lektura na wolny weekend. 



   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz